Rajd Strzeliński, impreza z któr± mieli¶my do wyrównania rachunki ;-) To wła¶nie podczas zeszłorocznej edycji "Strzelina" zakończyli¶my swój udział w rajdzie efektown± "rolk±" do sadu . W tym roku przy¶wiecał nam zatem jeden cel - być na mecie. Ponieważ impreza rozgrywana była jakie¶ 30 kilometrów od naszego domu, spali¶my u siebie goszcz±c przy okazji zaprzyjaĽnion± załogę Maję Suknarowsk± i Sebastiana Żabińskiego. S±siedzi mieli natomiast (chc±c - nie chc±c) przed blokiem mały rajdowy klimacik :)
W piątek, tuż po zakończeniu roku szkolnego, udaliśmy się na zapoznanie z trasą. Podczas tegorocznej edycji organizatorzy przygotowali trzy odcinki, jeden zupełnie nowy oraz dwa znane z poprzedniej eliminacji, w nieco innej konfiguracji. Jeszcze przed rozpoczęciem zapoznania, kolega Antek (Mariusz Antonow) powiedział nam, że jedną pętlę opisywał 3 godziny. Nieco nas to wystraszyło. Nie wiedzieliśmy czy zdążymy, więc narzuciliśmy tempo i o 19 .00, głodni i niemiłosiernie zmęczeni byliśmy już po opisie wszystkich trzech odcinków. Oczywiście miejsce gdzie wypadliśmy w zeszłym roku opisaliśmy bardzo szczegółowo :) W sobotę rano pojechaliśmy na odbiór administracyjny i przejechać się po odcinku testowym. Humory dopisywały, pogoda wymarzona. Odcinek testowy przejechaliśmy trzy razy. Najpierw delikatnie, potem nieco szybciej, a na końcu w naszym tempie przewidzianym na ten rajd ;-) Autko zostało sprawdzone w lekko bojowych warunkach i test przeszło pomyślnie. Mały problem polegał na zbyt małym uszczelnieniu rajdówki, czego efektem były kilogramy kurzu, piachu a nawet trawy wewnątrz auta. Po testowym mieliśmy sporo czasu do badania kontrolnego, więc pojechaliśmy do rynku na jakieś jedzonko. Przez cały czas towarzyszyli nam „ojcowie chrzestni” naszej rajdówki, czyli Kuba Wachla i Piotruś Szczygieł. Po chwili dołączyli do nas Maja i Seba. Na rynku co prawda nie znaleźliśmy żadnej knajpki, ale mogliśmy podziwiać popisy lokalnych matadorów, ujeżdżających swoje fury na śliskiej kostce. Opony piszczały a my niewiele myśląc podpuszczaliśmy napalonych kierowców swoimi okrzykami. Zabawa była przednia :-) Przy okazji okleiliśmy rajdówkę w obowiązkowe naklejki. Po obiedzie, który cudem udało nam się zjeść (kelnerka miała drobne problemy z zapamiętaniem naszych zamówień) pojechaliśmy zrobić ostateczne szlify przed BK. I w tym momencie okazało się, że nasze przednie wycieraczki PRZESTAŁY DZIAŁAĆ !!!. Generalnie w słoneczny dzień nie stanowiło to dla nas problemu, ale niektórzy przebąkiwali o deszczowej niedzieli ! BK przeszliśmy bez najmniejszych problemów i pojechaliśmy do domu. Razem z nami pojechali również Kuba i Antek. Wkrótce potem dojechał również Dziewek i rozpoczęliśmy ostatnie przygotowania. Zaczął padać deszcz, zatem Kuba zabrał się do naprawy wycieraczek. Ponadto Sebastian zauważył, że zawieszenie zostało na seryjnych nastawach i należało to czym prędzej zmienić. Po zmianie bezwarunkowo potrzebne było ustawienie zbieżności. A to w sobotę wieczorem mógł być problem. Urek poprosił o pomoc Pana Janusza Siwieckiego z Auto Geo-Test w Michałowicach, który wybawił nas z opresji życząc przy okazji dobrego wyniku w rajdzie.
Bardzo nam było miło. Współpraca z takimi ludźmi to dla nas sama przyjemność ! Prace w garażu trwały do późna w nocy. Niestety awarii wycieraczek nie udało się usunąć:-( Noc minęła spokojnie i nastał wyczekiwany poranek ... w Skarbimierzu pochmurny, a w Stzrelinie ... DESZCZOWY !!! Co było robić. Wsiedliśmy do rajdówki i pojechaliśmy na start. Przed odcinkami czekał nas jeszcze serwis, zatem istniał szansa, że coś da się zrobić. I dało się... popryskać szyby jakimś środkiem, po którym teoretycznie woda łatwiej spływała po szybie. Dobre i to ;-) Zapomniałam jeszcze dodać, że nie działał obrotomierz, ale on w porównaniu z awarią wycieraczek nie wydawał nam się problemem.
W końcu przyszedł czas na pierwszy odcinek. Najwyższa mobilizacja i ... wolny przejazd. Odcinek został odwołany z powodu wypadków załóg jadących wcześniej. Zatem zaczynamy od drugiej próby. Podjeżdżamy na start i.... znowu przerwa. Tym razem powodem była konieczność restartowania chronometrażu. Stoimy jakieś 5 minut. A deszcz oczywiście coraz bardziej pada. Napięcie rośnie i w końcu startujemy. Nic nie widać, zatem jedziemy wolno, tak aby dojechać do mety nie uszkadzając auta. Mimo to atmosfera jest gorąca, bo to nasz pierwszy odcinek po długiej przerwie i to nowym, nieznanym jeszcze autkiem. Dawno tak się nie spociliśmy ;-) Straty czasowe na mecie są ogromne, ale to było do przewidzenia. Napięcie powoli mija i pojawia się uśmiech wywołany oczywiście wrażeniami z samej jazdy ! Szansa na dobry wynik została zaprzepaszczona. Specjalnie nam to nie przeszkadzało, bowiem naszym celem była dobra zabawa i pojawienie się na mecie rajdu. Odcinek numer 3 to próba, której trasa biegła obok tego „naszego” sadu. Kiedy podyktowałam doskonale znaną nam partię, oboje uśmiechnęliśmy się i spokojnie, hamując „na dwa tempa” pokonaliśmy owe miejsce. Potem czułam satysfakcję, że już dojechaliśmy dalej i dalej i dalej .... niż w zeszłym roku :) Tym sposobem pokonaliśmy pierwszą pętlę rajdu. Na serwisie nasi dzielni mechanicy wspomagani przez szczecińską ekipę obsługiwali oficjalnie dwie załogi (nieoficjalnie sama nie wiem ile:-)
Kolejne odcinki to już totalna frajda z jazdy oraz „sprawdzanie” auta. Szybkie partie z premedytacją odpuszczaliśmy, natomiast na wąskich i technicznych fragmentach pozwalaliśmy sobie na nieco szybszą jazdę. Największą niewiadomą w nowym aucie była dla nas szpera. Muszę przyznać, że warta była każdej wydanej złotówki :) Pokonywanie „brudnych” zakrętów to teraz sama przyjemność, nie wspominając że sama, i tak już doskonała trakcja samochodu jeszcze się poprawiła. Na nudniejszych partiach dyskutowaliśmy o wrażeniach z jazdy, a uśmiech baaardzo często pojawiał się na naszych twarzach. To małe rozprężenie przyczyniło się zresztą do popełnienia przeze mnie błędu. Otóż przed jednym z Punktów kontroli Czasu, beztrosko zagadałam się z innymi zawodnikami i gdyby nie Szymon Gospodarczyk, to zupełnie zapomniałabym o obowiązkach pilota. Niestety, pomimo ustalenia nowego rekordu w biegu na 100m, spóźniłam się i otrzymaliśmy 10 sekund kary. Kiedy pełna obaw powiedziałam o tym Urkowi, zupełnie tym się nie przejął :) Mieliśmy przecież ważniejsze problemy ;-) Pozornie błaha awaria obrotomierza spowodowała, że Urek zmuszony był zmieniać biegi „na słuch”. Okazało się, że podczas pierwszego startu samochodem w obecnej specyfikacji stanowiło to spory problem. Najzwyczajniej w świecie silnik często nie był „dokręcany”. Ponadto podczas dwóch ostatnich odcinków posłuszeństwa odmówił nam interkom. Jakieś 25 kilometrów musiałam dosłownie wykrzyczeć rajdowe notatki. Kolejna rajdowa przygoda i mały sprawdzian głosu (wyszkolony ze względu na wykonywany zawód ;-) sprawiły, że końcówka rajdu była dla nas kolejnym nowym, niezwykle interesującym doświadczeniem. Z ciekawszych przygód na trasie warto wspomnieć o czarnym kotku, który majestatycznie, wolno przechodził przez szybka partię na śliskiej kostce. Urek oczywiście zdjął nogę z gazu a nawet przyhamował – przecież szkoda kotka ;-).
W taki o to sposób dotarliśmy do upragnionej mety. Podobno z daleka widać było naszą radość. I słusznie, bo wjazd na rampę w Strzelinie był tym, czego od dawna było nam trzeba. Podsumowując muszę napisać, że to był jakby nasz prywatny rajd. Niby jechaliśmy w jednej imprezie z setką innych załóg, ale ze sportowego punktu widzenia specjalnie nas to nie interesowało. Co innego z towarzyskiego ! Poza tym strasznie miło było powrócić w rajdowe klimaty, spotkać znajomych ludzi oraz pokonać „Strzelinski” ! Na koniec wielkie podziękowania. Sama nie wiem od kogo zacząć. Tyle ludzi życzliwie przyczyniło się do naszego startu, że aż się człowiekowi ciepło na sercu robi :) Zacznę od naszych sponsorów: firm Agremo, Car-Cord i Raport Rolny, bez których nie mielibyśmy za co wystartować. Przy okazji dziękujemy nie tylko za finansowe wsparcie, ale przede wszystkim za zaufanie jakim darzą nasz zespół. Podziękowania dla ekipy naszych mechaników – Adriana Dziewy, Janusza Pansy oraz chłopaków ze Szczecina i okolic, a zwłaszcza Kubusiowi i Piotrusiowi za bombowy samochód ! Dziękujemy też Panu Januszowi Siwieckiemu z Auto Geo-Test w Michałowicach, który w nocy przed samym rajdem pomógł nam ustawić geometrię. Pozdrawiamy też naszych sąsiadów, którzy ze stoickim spokojem tolerowali przedrajdowe nocne hałasowanie, oraz trzymali za nas kciuki. Dziękujemy również wszystkim kibicom i znajomym, którzy tłumnie przybyli na trasę. Na koniec pozdrawiamy wszystkich znajomych z rajdowych tras, zwłaszcza naszą klasę A-6 ! |