Rajd Nikon- druga szansa w tym sezonie zobaczyć i w końcu pojeździć po sławnych elmotowskich trasach. Tym razem postanowiliśmy nie zrezygnować z tej przyjemności i w czwartek po południu wyruszyliśmy do Wałbrzycha. Już na samym początku mała przygoda - chyba troszkę z przedrajdowego przejęcia, chwili nieuwagi, czy czegoś tam jeszcze, niechcący zatrzymałam się na zderzaku samochodu hamującego przede mną. Na szczęście zupełnie nic się nie stało, (a to był nasz treningowy pojazd) :) . Poza tym nasz serwisowy samochód ogólnie rzecz ujmując nie był na chodzie, więc rajdowkę pociągnęliśmy dość osobliwoe stuningowaną Omegą kolegi, co również dostarczyło nam niezapomnianych przeżyć ;-) Ale w końcu dotarliśmy do Wałbrzycha, a potem do Walimia, gdzie spaliśmy.
Zostały nam dwie godziny zapoznania z trasą. Najbliżej było na oes Walim - Walim. Podjeżdżamy na start, zaczynamy zapoznanie, Uriasz dyktuje... ja pisze... Kurcze, ale zrobiło na nas wrażenie. Byliśmy tam pierwszy raz w życiu! Przejechaliśmy go trzy razy i za każdym razem coraz bardziej nam się podobało. Potem pojechaliśmy na odcinek Bartnica - Rzeczka. Już oczywiście wcześniej wszyscy nam mówili, że trudny i w ogóle... No i tak było, a końcówka przez lasek... Objechaliśmy go sobie dwa razy i rozpoczął się czas grilowania :) . Spaliśmy w "Hubercie" z "Elpigazami" :) - zaprzyjaźnioną ekipą ze Szczecina (niestety bez gwiazdy zespołu - Pana Andrzeja B. :) . Podłączyło się do nas jeszcze kilka osób, min. Tomasz Czopik z Łukaszem Wrońskim. Obok nas "Warszawka" imprezowała na balkonie. To był bardzo miły wieczór, pomimo padającego deszczu.
Z rana pojechaliśmy dokończyć opis trasy. Na odcinek testowy nie pojechaliśmy, bo nie mieliśmy ani chęci, ani czasu, ani potrzeby. Samochodzik był doskonale przygotowany przez Piotrka Adamusa. Po południu było BK. Bez problemów. Po BK sama osobiście włożyłam nowiutką bateryjkę do systemu gaśniczego i opanowałam instrukcję obsługi. No to teraz mogliśmy spokojnie wystartować! Wieczorkiem mały grill i spać.
Sobota. Pierwsza strefa. Niebo zachmurzone. Jakie opony założyć ? Decydujemy się na deszcze. Większość zakłada ślicki, a medie bierze na zapas. My asekuracyjnie - docięte TA00. Przed wjazdem na PKC Grzesiek Grzyb mówi nam, że nie będzie padać (pytał ludzi od Kuliga, którzy mieli dostęp do jakiegoś serwisu pogodowego), ale jest już za późno na zmianę. Po chwili przekonujemy się, że miał racje. Wychodzi słoneczko i... no cóż, nie trafiliśmy. Jedziemy średnio fajnie, szukając drogi i tracąc na pętli około 20 sekund. Na trzecim odcinku opony już całkiem płyną (ciekawe doświadczenie ;-). Ale jakoś docieramy do mety i teraz szybciutko na serwis. Natychmiast zakładamy N20, tym bardziej, że na niebie coraz mniej chmur.
Druga pętla, a dla nas właściwie na nowo zaczyna się rajd. Odcinek 4, jedziemy w tempie, bez błędów, oponki trzymają, tak jak powinny. Wydaje się, że czas będzie dużo lepszy. Dojeżdżamy na metę i ... poprawiliśmy się tylko o całe 0.9 sekundy ! Nie jest dobrze! Na dodatek uszkodziliśmy układ wydechowy, co niestety odbiło się na osiągach auta. Przed startem do odcinka 5 okazuje się, że konkurencja się wykrusza. Mucha wypada na sławnym prawym zakręcie oesu Zagórze - Jedlina (tam gdzie na Elmocie wypadła "adrenalina", a rok temu Dobrowolski i wielu, wielu innych), a Kasprzycki zatrzymał się na oesie nie mogąc zapalić samochodu W tej sytuacji sprawa dla nas jest prosta. Jedziemy ostrożnie do mety. Rajd jest trudny, łatwo o błąd, a punkty się przydadzą. Ciśnienie "schodzi" i jedziemy na większym luzie (i slickach), a to owocuje poprawą o 8 sekund :-). Odcinek 6, najdłuższy, ale najfajniejszy. Mijamy kilka załóg stojących na trasie, min. smutno machającą AsikL. Pod koniec odcinka, już na spadaniu, na lewym nawrocie na kostce samochód za bardzo wyjeżdża moją stroną w kierunku drzew, ale podobno wszystko było pod kontrolą ;-) OK - jeśli "kierowca mąż" tak twierdzi, to muszę mu wierzyć :) Patelnie walimskie są super i następnym razem postaramy się przejechać je efektowniej!
Ostatnia pętla. Niby jedziemy ją jeszcze ostrożniej, zdejmując w wielu miejscach, a mimo to czasy poprawiamy o kolejne sekundy.
Niestety rajdzik dobiegł końca. Szkoda, bo było REWELACYJNIE!!! Meta osiągnięta, punkty dopisane i co najważniejsze, kolejne doświadczenia zdobyte! A nauczyliśmy się baaaaaardzo dużo !
Podsumowując. Impreza zorganizowana była lepiej niż eliminacje RSMP. Ogromne słowa uznania dla organizatorów. Kawał dobrej roboty. Aż trudno uwierzyć, że da się robić takie imprezy w Polsce. Dzięki takim organizatorom istnieje mała iskierka nadziei, że sport rajdowy nie zginie. Dyscyplina na zapoznaniu i dojazdówkach godna pochwały - czyli można!!! Trasy techniczne, trudne i przepiękne. Wąsko, szeroko, asfalt, kostka, równo dziurawo i dużo, dużo zakrętów. Nareszcie zabolało mnie gardło od dyktowania :) Po takim rajdzie na nowo uzmysłowiliśmy sobie, dlaczego kochamy ten sport!
A na koniec chcieliśmy podziękować wszystkim kibicom, którzy machali nam na trasie (widzieliśmy !!!). Dziękujemy naszym sponsorom, czyli firmom AGREMO, CAR-CORD, GOSART i BOMI za kolejną możliwość startu. Pawłowi Łukaszewiczowi i Dziewosowi za wzorowy serwis, oraz Sołtysowi za Omegę. Pozdrawiamy "Elpigazy", całą A-6 (z Majka na czele), Grzybkom, Sarwom i wszystkim pozostałym, dzięki którym bardzo miło spędziliśmy czas.
Do zobaczenia za dwa tygodnie na "Pokale" Pozdrawiamy Alina i Uriasz
P.S. I jeszcze dziękujemy Ferodo za śliczną naklejkę ;-) |