Awaria w Karkonoszach |
24 10 2006
|
Niewiele brakowało, a w ogóle nie wystartowalibysmy w Rajdzie Snieżki. Ostateczna decyzja zapadła dopiero w srodę, dzień przed wyjazdem do Jeleniej Gory. Podczas małego przegladu parę dni przed rajdem samochód zgasł... Po ponownym rozruchu zaczał dziwnie przerywać i znowu zgasł... Zaczęły się żmudne poszukiwania usterki. Nie pomogła wymiana swiec, cewki, czujników, przeglad instalacji elektrycznej. Czas uciekał, a samochód nie nadawał się do jazdy. Najgorsze przeczucia podpowiadały awarię komputera, do którego niestety nie da się podpiąć zwykłego "diaga" w serwisie. W srodę Dziewos z Jarkiem zadecydowali, że trzeba spróbować wymiany sondy lambda. I jak się potem okazało, był to strzał w dziesiatkę ! Wtedy stało się jasne, że na następny dzień jedziemy na rajd !
Organizatorzy przewidzieli zapoznanie z trasa i badanie kontrolne samochodu na piatek. Wiadomo było, że będzie to bardzo aktywny dzień i od rana do wieczora nie będziemy mieli na nic czasu. Dlatego do Jeleniej przyjechalismy w czwartek wieczorem, gdzie po odbiorze dokumentów przeznaczonych na zapoznanie z trasa, udalismy się do hotelu.
W piatek, o swicie ;-) ruszylismy na trasę. Wszystkie oesy zostały podobnie skonfigurowane - kręte, waskie i równe fragmenty, ale zdarzały się też mało ciekawe "dzidy". Szybkie łuki pokonywane "po mokrym" na piatym biegu nie sa zbyt komfortowe, zwłaszcza dla pilota. Ale generalnie mi się bardzo podobały. Alinie trochę mniej, zwłaszcza szybsze fragmenty.
ALINA: Niby co jest fajnego, jak człowiek przez 3 kilometry ma do podyktowania 4 zakręty ? A jak nie mam co dyktować to ogladam jak sobie podróżujemy, przy prędkosci... ;-)
Po zapoznaniu pojechalismy na odbiór administracyjny, na którym okazało się, że Alina zapomniała... WSZYSTKICH dokumentów !!!
ALINA: Ojejeku! Pierwszy raz mi się przydarzyło. :-)
To oznaczało przeprawę na drugi koniec Jeleniej do hotelu po papiery i powrót na Lotnisko Aeroklubu, gdzie zlokalizowano biuro rajdu. W godzinach szczytu zajęło nam to godzinę. W zwiazku z czym okazało się, że nie zdażymy na badanie kontrolne o wyznaczonej dla nas godzinie. Trzeba załatwić przesunięcie. Alina porozmawiała z dyrektorem rajdu - Markiem Kisielem i bez problemu otrzymalismy nowy czas badania kontrolnego - dwie godziny pózniej. Tu słowa uznania należa się organizatorom, bo z pewnoscia należa do najsympatyczniejszych i zawsze ida na rękę zawodnikom.
Badanie kontrolne przebiegło bez większych zgrzytów, chociaż niektórzy narzekali na bardzo szczegółowa inspekcję. Jak zwykle spotkalismy mnóstwo znajomych i mimo nieciekawej pogody miło sobie pogadalismy.
Wieczorem dojechała silna ekipa - Dziewos z Jolka, Jasku, po raz drugi na rajdzie Artur i po raz pierwszy Jarek. Po nieplanowanym zwiedzaniu okolic Jeleniej Góry dotarli na miejsce i od razu wzięli się za mały "lifting" zderzaka i wlotu powietrza. Było to konieczne, bo "lekko" zahaczyłem przodem wjeżdżając na lawetę. No cóż, nie jest ona stworzona do przewozu rajdówki...
ALIJNA: Kierowca rajdowy, a na lawetę nie potrafi wjechać ! :-)
Wieczorkiem zrobilismy jeszcze zakupy i wybralismy się na pizzę (pozdrowienia dla policjantów z Cieplic !). Wprawdzie Pani w pizzerii nie była zbyt zachwycona, że wpadlismy na kolację 15 min. przed zamknięciem, ale chwilę pózniej jedlismy cieplutka pizzę popijając zimnym piwkiem (oczywiscie bezalkoholowym).
ALINA: A wcale nie bezalkoholowym, kłamczuch jeden :-)
W hotelu chłopaki zrobili sobie jeszcze małe "party", ale co tam się dokładnie działo - nie wiadomo. Chyba lepiej nie wiedzieć. ;-)
ALINA: Jedno jest pewne, tym razem za pogodę toasty nie były wznoszone !!! :-)
Rano na serwisie panowało duże poruszenie. Problemem były opony. Każdy miał inna teorię. Pojawiły się informacje, że na trasie miejscami jest bardzo mokro. My postawilismy na docięte Michaliny TA00 i jak się okazało, był to bardzo dobry wybór. Osiadajaca mgła powodowała mżawkę i asfalt były mokry. Do tego było zimno i na krótkich odcinkach miękkie opony szybciej się nagrzewały.
Jak zwykle pierwsza pętla była dla nas "rozgrzewkowa", chociaż na pierwszym oesie udało się zrobić dobry 13 czas w generalce i drugi w A-6. Na drugim oesie wykonalismy mały skok na mostku w Swierzawie, a potem pojechalismy swoje. Wyjatkowo podobała mi się końcówka odcinka - szybkie łuki po waskim równiutkim asfalcie, z głębokimi cięciami. Dla mnie bomba ! Oes trzeci zaczynał się rewelacyjnie, bardzo krętym, technicznym fragmentem, ale potem przechodził wręcz w autostradę z bardzo szybkimi łukami "na odwagę". A słynne spadanie do mety w Piechowicach jak zwykle zbierało swoje żniwo. Już podczas pierwszego przejazdu minęlismy tam dwa uszkodzone samochody. Na jednym z lewych dwójkowych zakrętów nam też dość szybko tył zaczał wyprzedzać przód, ale udało się wybrnać z podbramkowej sytuacji i szczęsliwie dotarlismy na serwis. Z samochodem wszystko było O.K. więc chłopaki zrobili tylko standardowy przeglad. Opony zostały te same.
Przed startem do oesu skontrolowano nam niepalne "kalesonki". Niestety nie mielismy ich, co zostało skrupulatnie odnotowane przez komisję techniczna. Cóż... ;-)
Pierwszy oes pętli poszedł niezle. Poprawilismy czas z pierwszego przejazdu o 4 sekundy, czyli prawie 1 sekundę na kilometrze. Jechało się naprawdę znakomicie, mimo że pojawił się drobny deszczyk. Samochód i opony spisywały się znakomicie. Na piatym odcinku chyba trochę przesadzilismy na hopie. Długi i wysoki lot zakończył się dosć twardym ladowaniem, ale wszystko wydawało się być w porzadku. Jakies trzy kilometry dalej pojawiło się dziwne zjawisko, jakby slizgajacego się sprzęgła. Ze skrzyni zaczęły dobiegać dziwne metaliczne odgłosy. Zaczęły się problemy z rozpędzaniem. Jakos udało na się dojechać do mety odcinka, ale zaraz za nia zatrzymalismy się, by sprawdzić co się stało. Nie było widać żadnych uszkodzeń zewnętrznych. Postanowilismy jechać dalej, ale zaraz okazało się, że nie możemy pokonać wzniesienia. Stało się jasne, że z dalszej jazdy nic nie będzie. Wielkie dzięki dla załogi Rozkrut/Pieczarka, którzy pomogli nam dotrzeć do głównej drogi, skąd jakos dotoczylismy się do hotelu. Potem pozostało załatwić formalnosci w biurze rajdu, zapłacić 200 zł kary za brak niepalnej bielizny i wracać do domu. Po feralnym piatym odcinku zajmowalismy trzecie miejsce w A-6... :-(
Teraz jestesmy w trakcie reanimacji skrzyni biegów. Mamy nadzieję, że uda się wszystko przygotować na Barbórkę Cieszyńska i jeszcze w tym roku się przejedziemy.
ALINA: A ja dodam na koniec podziękowania - jak zawsze jest ich troszkę: całemu naszemu zespołowi, z którym bardzo przyjemnie się startuje. Zawsze można na Was liczyć ! Specjalne podziękowanie dla naszego nowego serwisanta - Jarka za duże zaangażowanie w swoim rajdowym debiucie ! Podziękowania dla naszych sponsorów, którzy nadal w nas wierza i wspieraja. Dzięki dla Damiana Partykiewicza za swiece Brisk i dla tych wszystkich, którzy okazali zainteresowanie i wyrazili chęć pomocy, kiedy stalismy smutni na drodze. Dziękujemy również wszystkim tym, którym chce się czytać to co my tutaj wypisujemy
P.S. Pragnę jeszcze dodać, że była to dopiero nasza druga awaria techniczna na rajdzie! To oczywiscie także zasługa naszego serwisu ! :-) A co dokładnie stało się ? Otóż zerwało się połaczenie między szpera a przełożeniem głównym. Już nad tym pracujemy...
|
Komentarze [0
] Autor: Uriasz
|
|