Drugi start w sezonie za nami. Rajd Festiwalowy, jak wcześniej pisaliśmy był dla nas szczególnym rajdem. Wiecie dlaczego, więc nie będę się powtarzać i przejdę od razu do konkretów.
Do Nysy przyjechaliśmy w piątek o 11 rano. Odebraliśmy dokumenty i mieliśmy troszkę ponad godzinę do BK. Nie opłacało nam się jechać na trasę, na spokojnie zatem okleiliśmy samochód, w czym pomógł nam Bartek Przebinda (za co dziękuję, bo jakoś nigdy mi nie wychodzi to klejenie;) Potem przyszła kolej naszego BK. Po sprawdzeniu głośności wydechu i klaksonu - oba 92 dB - wjechaliśmy na wagę. Wyszło 972 kg, czyli 12 kg nadwagi (troszkę mu się przytyło). I od tej chwili zaczęły się schody... Pan M. (od razu poczułam, że będzie miło) najpierw znalazł zamek od maski (dobra, nasza wina - wykręcimy). Potem powiedział: "dobra, szukamy dalej" i podszedł do klatki. Po chwili zawołał Urka, oczywiście takim tonem, że momentalnie ciśnienie skoczyło mi na max. Płytka do której wspawana (i oczywiście przykręcona !) jest klatka podobno ma za małą powierzchnie. Nie pomogły tłumaczenia, że w myśl przepisów mierzy się całą powierzchnię płytki, a nie tylko jej górną część. Poproszono nas o podjechanie do drugiego komisarza, który zajmował się właściwym badaniem (tamten podobno był tylko od ważenia). Pan M. przekazał zarzut. A przez to całe zamieszanie i nerwy zapomnieli nam nawet sprawdzić podstawowych rzeczy, jakie sprawdza się na BK, czyli np. kombinezony i kaski. Zakończyło się na tym, że Uriasz musiał podpisać "do wyjaśnienia" i w końcu naklejka BK zamieszkała na szybie naszego Puga. Ale to jeszcze nie koniec, przecież jeszcze trzeba było załatwić sprawę do końca. Pojechaliśmy do domku i tam na szczęście spotkaliśmy Rogala, który podpowiedział nam rozwiązanie, a raczej sprawdził z nami rysunki w Załączniku J. Uriasz przez ten stres zapomniał o tym "szczególe". Z załącznikiem w ręku i duszą na ramieniu pojechaliśmy więc "wyjaśniać". Udało się! Udowodniliśmy rację i zakończyło się tylko na wpisie do czerwonej książki: "uzupełnić aktualne zdjęcie samochodu". Nareszcie mogliśmy pojechać na trasę. No cóż, odcinki jak to na Festiwalowym, szybkie, trochę niebezpieczne, ale za to z dwoma fajnymi hopami i kilkoma patelniami.
Wieczorkiem dla rozluźnienia zrobiliśmy sobie zespołowego grilla i poszliśmy spać. A do snu usypiał nas za ścianą "cichutki" śmiech całej łódzkiej ekipy, z Ferodo i Mikołajem M. na czele. Potem nastał ranek, słoneczny i ciepły, czyli taki jakiego nam było trzeba.
OS1 - jako nieliczni pojechaliśmy go "na sportowo". Po wypadku Lanosa większość miała wolny przejazd. Pojechaliśmy go w miarę przyzwoicie, chociaż z kilkoma błędami. Hopa - troszkę badawczo, bo nie wiadomo było co i jak, ale stwierdziliśmy, że spoko można skakać, zatem na następnych przejazdach... Potem, po złych doświadczeniach na Mazowieckim, kiedy to dużym problemem było obrócić auto na ciasnym nawrocie, tu kilka razy zostaliśmy miło zaskoczeni. Tylko jedno malutkie cofanko ;-). Za to hamowania już duuuuużo lepsze! A dohamowanie przed Maciejowicami "L2 na mostek" było bajer! Na koniec fragment wąskiej dróżki pomiędzy kasztanami (brrr...) i meta. Czas całkiem, całkiem sympatyczny, straciliśmy tylko sekundę do "kita".
OS2 - nasz ulubiony. Fajny, rytmiczny z moim ulubionym zakrętem na całym rajdzie - pod koniec "P3 długi bardzo". Raz nas postawiło bokiem, przed pierwszymi patelniami - slicki były jeszcze zimne. Jakoś się wybroniliśmy....
OS3 - organizatorzy wstrzymali chwilowo rajd aby uporać się z wypadkiem na OS1, dzięki czemu mogliśmy jechać wszystkie pozostałe odcinki - słuszna decyzja! Po około 25 minutach ruszyliśmy dalej. Taki sobie ten odcinek... Hopa na torach - średnia.
Po pierwszej pętli straciliśmy tylko 3.6 sek do kit-cara. Kolejne odcinki bez zmian, poprawialiśmy czasy za każdym razem, zatem stała tendencja wzrostowa i to nas cieszy Handerek troszkę potem się rozkręcił i w sumie straciliśmy do niego 36 sekund. Ale z "kitem" chyba nie jest wstyd przegrać, co ??? A wynik jaki udało nam się osiągnąć bardzo nas cieszy. Tempo było już dobre, a ostatnia pętla poszła nam już super, bez rażących błędów. I to nie jest tak, że się chwalę! Po porostu jesteśmy bardzo zadowoleni i już. Na pewno można tym autkiem jeździć jeszcze dużo szybciej, ale mamy nadzieję, że wszystko jeszcze przed nami. A za nami na trzecim miejscu dojechała załoga Bąk/Laszczak, która podróżowała bardzo widowiskowo i bardzo szybko. Gdyby mieli nowszy sprzęt, to strach pomyśleć co by to było. Gratulujemy również osiągnięcia pierwszej mety naszemu klasowemu żeńskiemu rodzynkowi za kierownicą - Majce Suknarowskiej.
A na koniec raz jeszcze dziękujemy Rogalowi za podpowiedź, Szczeciniakom, Grzybkom, Ferodo i Mikołajowi z cała ekipą, Autorally, i wszystkim z A-6 (robi się super klasa, w której na prawdę fajnie się jeździ). Dziękujemy też wszystkim pozostałym, których nie wymieniłam, ale mam w pamięci, za bardzo miłą rajdowa atmosferę. Kamilowi Skórze i Piotrowi Lewandowskiemu za szampana na mecie - to był bardzo miły gest. Na koniec serdeczne podziękowania dla wszystkich naszych kibiców, sponsorów i organizatorów. Festiwalowy dzięki wam był dla nas jednym z najmilszych rajdów.
Pozdrawiamy Alina i Uriasz Mirowscy |