Po bardzo krótkiej, tylko dwutygodniowej przerwie, wystartowaliśmy w kolejnej eliminacji Pucharu PZM - 6 Rajdzie AC 1991 Pokale - Imielin. Właściwie w naszym kalendarzu początkowo nie uwzględnialiśmy startu w tej imprezie, ale po wycofaniu się na Sudeckim postanowiliśmy uzupełnić punkty na Śląsku. I decyzji swojej nie żałujemy, ale po kolei..
W czwartek, o ósmej rano wyjechaliśmy z Brzegu. Po drodze zabraliśmy jeszcze dwa "Kaktusy" (bracia Krawczykowie) :-). Kiedy dotarliśmy na Śląsk samochód odstawiliśmy do warsztatu Piotrka Adasmusa, który miał przerobić nam układ dolotowy (nasz był nienajlepszej konstrukcji). My tym czasem pojechaliśmy odebrać dokumenty i zapoznać się z trasą. Najpierw opisaliśmy odcinek Imielin - Imielin. Bardzo dziwny oes. Można go było opisać z książki drogowej (poważnie). Same proste i zakręty pod katem 90 stopni wiodące drogami osiedlowymi. Drugi odcinek to "Autodrom" w Tychach, czyli tor testowy Fiata. Super!!! Bardzo nam się podobała ta próba, a najbardziej jazda po owalu. To niewiarygodne, jaką przyczepność daje takie pochylenie nawierzchni ! Kolejny odcinek ze startem w Bieruniu całkiem fajny, najbardziej techniczny w całym rajdzie. Troszkę za dużo drzew i bardzo szybka końcówka. Ale cóż...
W piątek od rana leje. Badanie kontrolne przeszliśmy bez najmniejszych problemów. Teraz zostało już tylko czekać na start. Popołudniu pogoda się poprawiła :-)
Sobota. Pobudka o 6.20. Jedziemy po nasz samochód i serwisówkę do Oświęcimia. Samochodzik dosłownie lśni, jak to u Piotrka. Wszystko zrobione na "tip - top". Tylko wsiąść i jechać. Zjeżdżamy z rampy startowej i jedziemy na pierwszy serwis. Pomimo zapowiadanych przelotnych opadów niebo jest czyste, zatem zakładamy slicki. Jednak przezornie na zapas dwie "deszczówki". Jedziemy na pierwszy odcinek. Samopoczucie wyjątkowo dobre, żadnego stresu. Oczywiście taktyka jak zawsze taka sama - staramy się pojechać w tempie, ale priorytetem jest meta. I tak jedziemy pierwsza próbę. Na jednym z zakrętów mijamy spora grupkę ludzi w niebieskich koszulkach. To znajomi Piotrka i Magdy, którzy tym razem kibicują nam :-). Czas zadowalający ;)
Drugi odcinek zlokalizowano na Autodromie. Ponieważ załogi pokonują dwa okrążenia toru, zawodnicy spotykają się na trasie próby. To niecodzienna sytuacja w rajdach. Chyba dlatego jest tam mnóstwo kibiców. Zaraz po starcie dochodzi nas Bartek Grzybek. Puszczamy ich, bo są szybsi :-) Staramy się ich trzymać i na nawrotach dajemy radę. Ale po wyjściu na prostą i owal jesteśmy bez szans :-). Grzybek kończy, a my mamy jeszcze jedno okrążenie. Do jednego zakrętu Urek troszkę spóźnia hamowanie, ale dajemy radę. Podobno było efektownie ;-) Czas bardzo dobry - piąty w Pucharze.
Odcinek trzeci w pętli. Najdłuższy, ale chyba najłatwiejszy. Dużo prostych i prawie same "dziewięćdziesiątki". Proste w tym sezonie mamy już dotrenowane;) Próbę pokonujemy bez większych problemów osiągając trzeci czas w Pucharze i pierwszy w A-6. Jedynym problemem był mój interkom, który odczepił się i przez cały odcinek musiałam go przytrzymywać. To utrudniało przewracanie kartek(na szczęście nie było dużo przewracania). Pierwsza pętla za nami. Na serwisie spokój (cisza przed burzą :) ) Naprawiamy interkom i ruszamy na drugą pętlę.
Zaczyna się ! Pod koniec pierwszego odcinka auto przerywa. Na szybkim, końcowym fragmencie, tam gdzie poprzednio mieliśmy ok. 170km/h, tym razem samochód osiąga ledwo140km/h :-( Do mety dojeżdżamy, a czas nie jest taki najgorszy - 6 w Pucharze. Powodem awarii jest oczywiście czujnik podciśnienia w kolektorze dolotowym, czyli typowa awaria w pucharowych 206. Na szczęście mamy przy sobie zapasowy. Przed piątym odcinkiem wymieniamy go na nowy i jedziemy dalej. Autko O.K, ale nie na długo! Startujemy. Grzybek dochodzi nas jak poprzednio. Wcześniej jednak umówiliśmy się, że puszczamy go dopiero za nawrotami. Niestety, na ostatnim prawym wpadamy lewym, przodem w duuużą wyrwę z betonowym krawężnikiem. Uderzenie spore i efekt natychmiast wyczuwalny. Felga skrzywiona na pewno, ale co jeszcze ?!? Auto w ogóle się nie prowadzi. Uriasz walczy jak lew :-) Na szczęście powietrze od razu nie zeszło i jakoś dojeżdżamy do mety. Za strefą zatrzymujemy się i zmieniamy koło, choć nie jest to takie łatwe. Wszystko jest piekielnie gorące. Poza tym na zapasie mamy tylko "deszcz", który idzie na tył, a tylny slick na przód. Okazuje się że mocno skrzywiliśmy wahacz. Auto zupełnie straciło zbieżność. :-( A trzeba jeszcze dodać, iż nie jesteśmy odosobnieni w zmienianiu koła. Za nami na feldze dojeżdżają jeszcze trzy auta. W pewnym momencie zrobił się niezły tłok za strefą :-). Autodrom pokazał pazurki.
Przed nami jeszcze jeden odcinek, do którego prowadzi dłuuuga dojazdówka. Jedziemy najszybciej jak możemy, żeby nie spóźnić się na PKC. Udaje się. Przed odcinkiem odkręcamy jeszcze uszkodzony chlapacz,. Stajemy na starcie, włączamy awaryjne i jedziemy. Miny bardzo smutne, a w głowie jedno - dojechać. Na jednej z ciasnych "dziewięćdziesiątek" mimo naszych wysiłków i prędkości 30 km/h samochód nie skręca tak jak powinien i na chwilkę "przysiadamy" sobie w płytkim rowie. No nie, tego już za wiele! "Kurcze ! Jeszcze to" mówi wykończony Urek. Przekręca kluczyk, wrzuca jedynkę i jedziemy dalej. Po drodze mijamy dymiącą Skodę Hańderka - silnik tym razem nie wytrzymał. Do mety docieramy zostawiając za sobą dziwne ślady. Samochód jest mocno niesterowny. Zawieszenie i opony w coraz gorszym stanie. Nadal nie wiemy czy dotrzemy do serwisu. Chwila odpoczynku na przegrupowaniu i dalej w drogę. Dzwonimy do naszych mechaników, żeby przygotowali się na ostre tempo i do Piotrka Adamusa, który natychmiast organizuje pomoc. Na 2 km przed parkiem serwisowym jedziemy już 30km/h, a samochód wykonuje bardzo dziwne manewry. Opony piszczą a wszyscy pokazują na nas palcami. Ale jakoś docieramy do serwisu. Jeszcze przed PKC-em podchodzi Piotrek, sprawdza uszkodzenia (wizualnie :-) ) i mówi: "Będzie dobrze. Wszyscy już czekają i każdy wie co ma robić". Tym zdaniem dodaje nam skrzydeł! Wjeżdżamy na PKC. Ja zostaję z dokumentami, a Uriasz natychmiast jedzie na serwis. Liczy się każda sekunda! Zanim docieram do naszego stanowiska pół przodu już jest rozebrane. Nasi mechanicy - Dziewek i Janusz, oraz chłopaki od Piotrka i Magdy uwijają się jak mrówki. Pot leje im się do oczu. Z wielkim zaangażowaniem pomaga również Piotrek. Wszyscy odwalają kawał dobrej roboty ! Serce rośnie! :-) Samochód jest gotowy przed czasem i na spokojnie wyjeżdżamy do ostatniej pętli. Było naprawdę gorąco !
Sytuacja w klasie przedstawia się nie najgorzej: przed nami jest Bąk z 20 sekundami przewagi, za nami plasuje się Piotrek Kasprzycki, który na drugą pętlę nie trafił z oponami. Z autem prawie wszystko O.K. Jedziemy równo, swoim tempem. Po tylu przygodach marzymy tylko o mecie. Wiesiek Bąk jedzie również bardzo szybko. Mimo, że udaje nam się wygrać wszystkie odcinki pętli w klasie, nie odrabiamy straty i rajd kończymy na drugiej pozycji w A6 (+12,7 sek), trzeciej w Trofeum 1600 i ósmej w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM. Pełna satysfakcja!
Cieszy nas także to, że nie odstawaliśmy od Adama Wrocławskiego jadącego bliźniaczym Peugeotem. To szybki i doświadczony zawodnik. Fajnie, że nas nie zmiażdżył ;-)
Na koniec raz jeszcze chcemy bardzo mocno podziękować wszystkim tym, dzięki którym po raz czwarty w tym sezonie byliśmy na mecie rajdu. Słowa uznania dla wszystkich mechaników : naszych i "Adamusowych" z Piotrkiem na czele. Dziękujemy Magdzie Zacharko za duchowe wsparcie pilota, chłopakom z Namysłowa za agregat i kompresor, a Piotrkowi Kasprzyckiemu za śrubokręt :-) Wszystkim kibicom, tym w niebieskich koszulkach i nie tylko :-). Naszym sponsorom - firmom: Agremo, Car-Cord, Gosart i Bomi Opole, oraz Automobilklubowi Opolskiemu za umożliwienie kolejnego startu.
Pozdrawiamy całą klasę A6, oraz wszystkie inne zaprzyjaźnione załogi ("Elpigazy" - brakowało Was!). Dziękujemy za sympatyczną atmosferę i dobrą zabawę na oesach.
Do zobaczenia po wakacyjnej przerwie na Rajdzie Śnieżki. Alina i Uriasz Mirowscy |