Co to był za rajd! Na pewno długo pozostanie nam w pamięci Ale po kolei...
Najpierw nie mogliśmy doczekać się na samochód. Po Rajdzie Śląskim pojawiły się dość poważne problemy z silnikiem i elektroniką. Czasu było mało, a kłopoty duże. Trzeba powiedzieć, że nasz start w Karkonoszach wisiał na włosku. W naprawę naszego Peugeota zaangażowaliśmy pół Polski - Warszawa, Kraków, Oświęcim... Na szczęście defekt został usunięty, a całe i zdrowe auto powróciło do nas w poniedziałek późnym wieczorem. Potem okazało się, że koszty naprawy przekroczyły nasze najśmielsze oczekiwania i zostaliśmy zupełnie bez pieniędzy na dwa dni przed rajdem! Nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy! Cos tam udało się załatwić, coś pożyczyć i jakoś w czwartek po południu wyjechaliśmy w Karkonosze.
Na zapoznanie dotarliśmy nieco za późno (mogłam wyjść z pracy dopiero o 12.30) i nie zdążyliśmy opisać trzeciego odcinka. Zrobiliśmy co prawda notatki, ale było już ciemno i raczej mało mogliśmy powiedzieć na jego temat. W piątek rano postanowiliśmy poprosić o zgodę dyrektora rajdu na dokończenie zapoznania. Bez najmniejszych problemów dostaliśmy na to dwie godziny za co bardzo mocno dziękujemy panu Kisielowi. Potem było BK - przeszliśmy je bez problemów i spokojnie mogliśmy udać się ze znajomymi na kolację.
Sobota rano. Niebo troszkę zachmurzone. Podejmujemy jednak decyzję - cztery slicki, a dwie medie na zapas. Mały stresik przed pierwszym odcinkiem spotęgował troszkę za krótki czas dojazdówki. Dużo ograniczeń prędkości (nawet do trzydziestu), kilka patroli policyjnych (jak to na karkonoskich rajdach) i ostatecznie wjechaliśmy na PKC w swojej minucie. Ubieramy się już w strefie i startujemy. Plan na pierwszą pętle jest jeden: nie siedzieliśmy w samochodzie od dwóch miesięcy, odcinki są piekielnie trudne, z wieloma niespodziankami, zatem ostrożnie do mety. Całą pętlę jedziemy słabiutko. Brak płynności, miarowego tempa, tak jakoś nierówno... Nie podobało nam się! Odbija się to oczywiście na czasach i po pierwszych trzech oesach mamy stratę do Kamila Skóry 5.9 sek. i Wieśka Bąka 4.9 sek. Poza tym omal nie skończyliśmy rajdu na drugim odcinku ! Na jednym z ostatnich lewych zakrętów natknęliśmy się na... końskie odchody ! Niestety nie opisaliśmy wcześniej tego "detalu" i zaliczyliśmy baaaardzo efektowny poślizg !!! J Na szczęście udało nam się wybronić przed drzewkiem, słupem i jakoś utrzymać się na drodze ! Ale było gorąco ! Z wrażenia (bo oczywiście stroną pilota było bliżej drzewka ;-) na mecie zamiast karty drogowej podałam sędziemu długopis ;)
Druga pętla. Mniej nerwowo, płynniej i szybciej. Zaczynamy odrabiać straty.
A szósty odcinek zapamiętamy długo ! Tak chcielibyśmy jeździć zawsze J. Pierwszy raz wygrywamy oes w generalce PPZM! Nie ma co ukrywać - bardzo nas to cieszy! Przed ostatnią pętlą jesteśmy na równi ze Skóra i z sekundową przewagą nad Bąkiem.
Odcinek siódmy również jedziemy szybko i wychodzimy na prowadzenie w A-6. Kamil Skóra na dojazdówce łapie kapcia i w efekcie spóźnia się na PKC. Wiemy, że teoretycznie w tym momencie już nie liczy się w walce. Ósmy odcinek jedziemy nieco ostrożniej, by nie popełnić jakiegoś głupiego błędu. Przed ostatnim oesem pytam konkurencję jadącą za nami o czasy. Z tego, co podają wychodzi, że mamy 7.8 sekundy przewagi nad Bąkiem i ponad 10 nad Skórą. Postanawiamy dowieźć wynik. Odpuszczamy w wielu miejscach. Niestety, potem okazuje się, że podany przez rywali czas był nieprawdziwy. Startując do oesu nie mieliśmy 7.8 sek. przewagi, tylko 1.9 sek. starty ! Odpuszczając ten ostatni odcinek po prostu oddaliśmy pierwsze miejsce. A była szansa... Smutne, ale prawdziwe. Z jednej strony nas to zdenerwowało, a z drugiej było nam przykro. Chłopaki przeprosili twierdząc, że nie zrobili tego specjalnie, że nieświadomie popełnili błąd... Chcemy w to wierzyć i mamy nadzieję, że to prawda.
Na pocieszenie pozostało nam trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej PPZM to nasz życiowy wynik i bardzo się z niego cieszymy, choć bardziej ucieszyłaby nas wygrana w A-6. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, było minęło... Nauczka na przyszłość: czasy zawodników jadących z tyłu spisywać TYLKO z kart drogowych !
Podsumowując nasz występ na śnieżce stwierdzamy, że wynik (3 w PPZM, 2 w A-6 i 2 w Trofeum 1600) jest lepszy niż jazda, z której tak do końca nie jesteśmy zadowoleni. Pomiędzy rajdami trzeba jednak trochę pojeździć, bo potem na rajdzie przez pierwszą pętlę "aklimatyzujemy" się w rajdówce. Poza tym, atmosfera była jak zawsze bardzo fajna i pomimo kilku niemiłych incydentów mamy nadzieję, że na Barbórce wszystko wróci do normy. I co ciekawe - nareszcie klasa A-6 objechała N-2, i w ogóle zawody stały na wysokim poziomie!
A teraz podziękowania: Adamant Engineering za perfekcyjne przygotowanie motoru, a ekipie "Adamusów" za wytrwałą walkę z defektem. Magdzie za buty, naszym sponsorom, czyli firmom Agremo, Car-Cord, Bomi Opole, a zwłaszcza Agencji Reklamowej Gosart za ekspresowe oklejenie samochodu. Przełożonym i współpracownikom za to, że mogliśmy pojechać na rajd. Łukaszowi Szterlei dziękujemy za czujnik, a Kamilowi Skórze za Powerade'a. Teraz świat widzimy na niebiesko! Jak zawsze dziękujemy też wszystkim naszym kibicom i znajomym, z którymi zawsze miło spędzamy rajdowe chwile. A na koniec dziękujemy panu policjantowi w okularach. On już wie za co ;-)
P.S. Serdeczne gratulacje dla "Elpigazów" za pierwszy (nareszcie !!!) pucharek.
Pozdrawiamy Alina i Uriasz Mirowscy |