Po Rajdzie Strzelińskim nie było czasu na płacz i zgrzytanie zębami nad rozbitym autem. Mieliśmy tylko 2 tygodnie (dokładnie 17 dni) na doprowadzenie naszego rozbitka do stanu używalności (czytaj idealnego stanu ;) ). Sprawa była poważna, bo 15 lipca zaprzyjaźniona szczecińska ekipa planowała wystartować w RSMP właśnie naszym autem. Kuba Wachla i Piotrek Szczygieł debiutowali na mistrzowskich trasach, my natomiast mieliśmy zadebiutować w roli "serwisantów-renciarzy", co jak się okazało - było SPORYM WYZWANIEM :)
Zadaniem naszym (serwisu Mirowski/Dziewa/Pansa/Mirowska :) ) było przygotowanie rajdówki i jej pełna obsługa podczas zawodów. Było ciężko, ale dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu ludzi udało się! Wszyscy do których zwróciliśmy się o pomoc niemal stawali na głowie, żeby nam pomóc. Dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby mamy na kogo liczyć! Po wytężonych wysiłkach auto wróciło do swojego pierwotnego wyglądu i stanu technicznego, zatem spokojnie w czwartek 15 lipca wyjechaliśmy na rajd.
Trasa Rajdu Nikon zlokalizowana była w okolicach Wałbrzycha. Na miejsce dotarliśmy w dzień BK. Kuba z Piotrkiem wyglądali na lekko zestresowanych, zarówno swoim debiutem, jak i tym czy zdążyliśmy na czas w 100 % przygotować rajdówkę. Trochę się uspokoili, gdy sami mogli ją zobaczyć :)
Samochód przeszedł BK bez problemów, choć wcześniej musieliśmy nieco popracować nad kosmetyką. Wieczorem chłopaki odbyli jeszcze krótka jazdę próbną i rano w doskonałych humorach wyruszyli na start! Na dojazdówce okazało się, że są jakieś problemy z wentylatorem, więc na strefie błyskawicznie został wymieniony na nowy. Chłopaki ruszyli na oesy. My zostaliśmy odkładając "ogladarę" na kolejne sekcje. Nieco zdenerwowani pilnie śledziliśmy wyniki on-line w namiocie Michelina. I trzeba przyznać, że szło im bardzo dobrze. Kolejne kilometry pokonywali żwawym tempem i zanosiło się na całkiem niezły wynik. Jednak tuż po starcie do OS 4 (Łączna-Chełmsko) zaczął spadać deszcz. Auto zostało na slickach. Na spadaniu do Chełmska Śląskiego, tuż przed charakterystycznymi domami Tkaczy Śląskich zmienił się asfalt (na coś w rodzaju smoły). W deszczu tego typu nawierzchnia to istne lodowisko, a w rezultacie... Kubie nie udało się opanować samochodu i nastąpiło bliskie spotkanie z ogrodzeniem zakończone "strzałem" w budynek. Wyglądało bardzo groźnie. Peugeocik przeszedł poważny facelifting, ale najważniejsze, że chłopcy są cali i zdrowi. Koniec końcem najbardziej ucierpiały nasze serca ;-) Trochę szkoda debiutu, sympatycznie zapowiadającego się rajdziku i autka, ale jak to mówią w Czechach - "TO JE RALLI" ;-) Ten start na pewno długo pozostanie Kubie i Piotrkowi w pamięci. Nam też :) Było, minęło...
Teraz wspólnymi siłami odbudowujemy rajdówkę. Zrobimy wszystko żeby była jeszcze lepsza i ładniejsza niż poprzednia ! Mamy mnóstwo pracy, ale razem damy radę !
A tak w tajemnicy powiem wam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)
|